
Filmy: “Orion i Ciemność”
Jakoś w zeszłym roku namówiłam mojego narzeczonego do obejrzenia animacji “Orion i Ciemność” – skusił mnie fakt, że jest to film dotyczący lęków i tego, jak je pokonać.
Kto mnie zna, ten wie, że temat jest mi bardzo bliski, bo poza schizofrenią mam zdiagnozowane również zaburzenia lękowe. Zaburzenia lękowe dezorganizują mi obecnie życie bardziej, niż schiza – niestety większość leków powoduje u mnie “atypowe skutki uboczne” (słowa mojego psychiatry), a Lerivon i Setaloft bywają za słabe. Hydroksyzyna na mnie nie działa (40 mg połknięte jednorazowo uspokaja mnie troszkę przy bardzo lekkich lękach), a mój psychiatra jest ogromnym wrogiem benzo – i cóż, znam siebie i wiem, że momentalnie bym się od benzo uzależniła. Zdarzyło mi się już wylądować na nocnej opiece medycznej “z zawałem serca”. :) Od tego czasu biorę też zapisany przez kardiologa betabloker, bo “od głowy” mam zbyt wysokie tętno.
To tak w ramach kontekstu.
Nasz młody bohater, Orion, ma 11 lat i całe mnóstwo lęków w każdej możliwej dziedzinie życia. Jest nieśmiały i bojaźliwy – z tego powodu jego życiu daleko do komfortowego, a jego relacjom z kolegami i koleżankami daleko do ideału. Ale kiedy młodemu przyjdzie się zmierzyć z tymi lękami, okaże się, że chłopiec mocno się zdziwi – i zmieni się jego spojrzenie na świat, a także całe jego życie.
A lęki Oriona były naprawdę różne – od bycia wyśmianym i odrzuconym przez grupę i dorosłych, poprzez zatkanie szkolnej toalety na amen tak, że zalałoby całą szkołę, po… śmierć. Tak, temat lęku przed śmiercią też został poruszony w filmie dla dzieci. Ale najbardziej ze wszystkiego nasz młody bohater bał się ciemności.
Jasne, pewne elementy filmu są trochę infantylne, ale grupą docelową są tu przecież dzieci, a nie 40-letnie stare konie. ;) Retrospekcje i wątki z różnych płaszczyzn (Orion jako dzieciak i przyszłość, dorosły Orion jako ojciec opowiadający swojej córce swoją historię) trochę psuły mi ład i odbiór, ale może to tylko moje marudzenie. Najważniejszy jest tutaj motyw lęku i tego, że zgodnie z babcinym porzekadłem “strach ma wielkie oczy”. Dorośli mogą przymknąć oko na pewne niedociągnięcia i te bardziej dziecinne momenty, dzieciakom powinno się spodobać.
Myślę, że ten film powinni obejrzeć również rodzice.
Nie wiem jak teraz, ale kiedy ja byłam dzieckiem – w “cudownych” latach 90, które osobiście uważam za jedną wielką patologię, rodzice lekceważyli “śmieszne”, “dziecinne”, “niedorzeczne” lęki swojego potomstwa. Lekceważyli, wyśmiewali, nie słuchali. Kto z nas, millenialsów, nie słyszał od swoich rodziców tekstów typu “już nie wymyślaj i lepiej się weź za naukę”…? No właśnie.
Problem w tym, że te lęki rosną razem z dzieckiem i ewoluują – a jeśli grunt będzie podatny, wyewoluują w prawdziwe potwory. Jednym z takich bardziej hardkorowych potworów zrodzonych z “dziecinnych” traum jest schizofrenia. Mówię to niestety z autopsji. Są też depresje, nerwice, fobie, zaburzenia lękowe, do wyboru, do koloru. Tylko teraz weź z tym żyj…
Niektórzy wyrosną z głupiego szkolnego lęku przed jakąś “bzdurą” typu zatkanie szkolnej toalety – u innych osób ten lęk po 20 latach wyewoluuje do czegoś, co zniszczy im całe dorosłe życie. Skąd o tym wiem…? No właśnie. :’)
Film będzie dobry również dla ludzi, którzy sami mierzą się z lękami – czy to jako dzieci, czy młodzież, czy już dorośli.
Bo płynie z niego ważne przesłanie, które swego czasu bardzo mi pomogło: jeśli chcesz zmienić swoje życie na lepsze, MUSISZ wyjść ze swojej strefy komfortu i DZIAŁAĆ. Możesz przeczytać sto poradników, wysłuchać miliona podcastów, wryć na pamięć podręcznik do psychiatrii, cokolwiek – ale póki nie podniesiesz dupy i realnie nie ruszysz do przodu, w twoim życiu nie zmieni się KOMPLETNIE NIC. A w końcu zaczniesz się cofać. Bo marazm jest najlepszym przyjacielem choroby psychicznej.
Pierwszy krok do zmiany jest ekstremalnie trudny – doświadczył tego także młody Orion w filmie. Ale kiedy już wykonamy ten pierwszy krok, przekonujemy się, że wcale nie było tak źle, a nasze działania mają pozytywne konsekwencje. I że prawo przyciągania działa (swoją drogą, przypominam, że to termin naukowy, a nie jakaś nawiedzona astrologia :)). I to motywuje nas do dalszego działania – i nagle jesteśmy w rzeczywistości, która jest LEPSZA. Bo sami o to zadbaliśmy.
Nie ma innej możliwości pokonania lęków i zmiany swojego życia – pamiętajcie o tym. :)


Nie widziałam filmu ale co do wniosków na sam koniec, to owszem, zmiany należy wprowadzać samodzielnie, ewentualnie z pomocą psychologa, rodziny lub innej, bliskiej osobie. Samotnie jest bardzo trudno. Raz, że wprowadzanie zmiany jakiejkolwiek jest ciężkie a dwa, czasami na początku mamy w sobie zbyt mało motywacji. A chyba najlepszą z nich jest uczucie jakiejś niewygody w życiu. Niby wszystko ok a jednak czujemy że albo to nie jest takie życie o jakim choćby w minimalnym stopniu marzyliśmy albo jakaś jedna rzecz w nim nam przeszkadza. I do tego przydaje się jakaś osoba lub grupa wsparcia. Jednak reszta należy do nas.