
Książki: “Bezduszni. Zapomniana zagłada chorych”
Krótki kontekst: urodziłam się w 1986 roku, od 1997 roku interesuję się tematyką obozów koncentracyjnych i Holocaustu, od 2006 roku leczę się psychiatrycznie, od 2022 jestem w jedynej w moim życiu sensownej psychoterapii. Jestem niedorobionym historykiem i wiodącą spokojne życie u boku ukochanego rencistką.
Mam pełną świadomość faktów, jakie byłby moje losy, gdybym urodziła się 100 lat temu, lub niewiele później.
Wiedziałam, że naziści mordowali chorych psychicznie Polaków i Żydów ze szpitali i ośrodków na okupowanych terenach, ale miałam nikłe pojęcie o tym, co zdarzyło się na oddziale dziecięcym w szpitalu w Lublińcu.
To właśnie zagłada chorych psychicznie, dorosłych i dzieci, była preludium do zagłady Żydów, zresztą i ci i ci byli dla nazistów balastem i przeszkodą do wyeliminowania.
Oczywiście nikt już nie morduje osób chorych psychicznie, ale przez moment pomyślałam, jak po dziś dzień jesteśmy traktowani przez społeczeństwo, pracodawców, sąsiadów, lekarzy, dziennikarzy i różne inne osoby. Wiele osób z diagnozą F funkcjonuje na marginesie społeczeństwa i życia – niekoniecznie z własnej woli.
Przykro było mi po raz kolejny dowiedzieć się, jak kolejni z niemieckich zbrodniarzy kolejny raz uniknęli jakiejkolwiek odpowiedzialności za swoje czyny. Śledztwa umarzono, nie zapadły żadne wyroki, temat zamiatano pod dywan. Zbrodniarze nie ponieśli żadnej kary, dożyli spokojnej starości i jeszcze długo po wojnie cieszyli się szacunkiem i uznaniem, do emerytury pracując jako oddani lekarze o nienagannej opinii.
Nieco bardziej optymistycznym wątkiem była dla mnie rozmowa Autorki z panem Lelonkiem, który ocalał. Jednak za tymi wszystkimi historiami, za ocalałymi ludźmi, stoją Himalaje traum, dramatów, bólu i ran psychicznych.
Również i moja choroba psychiczna jest pokłosiem wojennych traum moich dziadków – mimo, że wojna obeszła się z nimi względnie łagodnie.
Mimo tych wszystkich przykrych wniosków, książka pomogła nieco w mojej terapii. Chodzi o zrozumienie dla moich rodziców, którzy byli dziećmi właśnie ofiar drugiej wojny światowej.
Dziękuję za tę książkę.


Najgorsze jest to, że nikt nie poniósł odpowiedniej kary. 100 lat emu byśmy nie żyły :(
Ogólnie ta sprawiedliwość w przypadku niemieckich zbrodniarzy była taka sobie – o ile w jakichś głośniejszych sprawach (np. proces załogi z KL Auschwitz) zapadły wyroki, tak w mniej głośnych przypadkach było jak tutaj… A i tak część tych skurwieli zwiała albo skutecznie się ukrywała – a ci tutaj śmiali się sprawiedliwości w twarz. Bo przecież to tylko wariaci…
Niestety….